środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 6

Claudie i Tiff skończyły godzinę wcześniej i powiedziałam im, że nie ma sensu na mnie czekać. Dziwnie na siebie spojrzały, kiedy powiedziałam, że wrócę z Keaton’em, ale już nie pytałam o co im chodzi, bo byłam spóźniona na zajęcia.
Po lekcji poszłam zanieść książki do szafki, kiedy zamknęłam drzwiczki zobaczyłam, że mój przyjaciel stoi obok i podskoczyłam.
- Nie strasz
- Sorka – zaśmiał się
Walnęłam go w ramię – Idziemy?
- Tak, przed szkołą ma czekać mój kumpel
- Kto?
- Zobaczysz – wyszczerzył się i poszedł do wyjścia
- Oi Stromberg grabisz sobie ostatnio – poszłam za nim
Przed budynkiem było prawie pusto, nie licząc jednej zakapturzonej osoby siedzącej na murku szkoły.
- O już jest – Keats przywitał się z nim– Chodź, musicie się poznać – zawołał mnie
Podeszłam i dopiero teraz zauważyłam wystające spod kaptura blond włosy.
- Hej, Meg jestem – odezwałam się pierwsza
- Luke -  chłopak zdjął kaptur i spojrzał na mnie
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to jego oczy, błękitne bardziej niż niebo i hipnotyzujące, stałam tak nie mogąc od nich oderwać wzroku. Nie wiem ile tak staliśmy, ale ocknęłam się dopiero kiedy Keaton uszczypnął mnie w ramię.
- Au debilu! – złapałam się za bolące miejsce
- Pytałem czy idziemy napić się czegoś – zaśmiał się
- Zależy czego – odezwał się Luke
- Shake?
- Ok – uśmiechnął się pierwszy raz od kiedy się poznaliśmy
- Boże jaki on ma uśmiech..- rozmarzyłam się w myślach i uświadomiłam sobie kim jest Luke
- Idziemy jak tylko Meg się obudzi – zachichotał Keaton
- Nie śpię przecież
- Alleluja! – wzniósł ręce do góry za co oberwał ode mnie w łeb i po tym jakże pięknym momencie udaliśmy się do pobliskiego baru mlecznego, Keats wziął czekoladowego, a ja i Luke truskawkowego. Niestety młody Stromberg nie zaszczycił nas długo swoją obecnością, gdyż zadzwonił do niego Wesley każąc mu przyjechać do studia. Przeprosił nas i wyszedł w pośpiechu zgarniając po drodze swój napój.
- No i zostaliśmy sami – odezwał się
- Na to wygląda – bałam się na niego spojrzeć
- Wiesz, łatwiej będzie rozmawiać kiedy będziemy widzieć swoje twarze
Pokiwałam głową i udałam, że jestem zajęta piciem shake’a
- Dobra te shake’i są pyszne, ale chyba nie, aż tak żeby mnie olewać? Z resztą, może lepiej pójdę skoro nie chcesz gadać – zaczął wstawać, ale złapałam go za rękę i poczułam przechodzący przeze mnie dreszcz
- Zostań..- spojrzeliśmy na siebie. Chłopak usiadł nie odrywając ode mnie wzroku, położył dłoń na mojej i po prostu siedzieliśmy w ciszy patrząc na siebie.
Obudziłam się z transu dopiero kiedy usłyszałam głośny pisk, wyprostowałam się i spojrzałam w bok. W drzwiach stały trzy dziewczyny i patrzyły w naszą stronę.
- Och..przepraszam – Luke
- Nie masz za co – uśmiechnęłam się do niego – Przez przyjaźń z Keaton’em przyzwyczaiłam się do fanek piszczących zawsze jak zobaczą swojego idola
Dziewczyny podeszły do naszego stolika – Hej Luke..możemy prosić o autograf? – zapytała jedna z nich
- Oczywiście – uśmiechnął się do nich, dał im autografy i porobił dobie z nimi zdjęcia – A jak macie na imię? – zapytał
- Dorota
- Karolina
- Ada
Powiedziały uśmiechając się szerzej, o ile to było możliwe
- Jesteście z Polski? – zapytałam po polsku
- Znasz nasz język? – zdziwiła się Dorota
- Urodziłam się w Polsce – uśmiechnęłam się
- Ale zajebiśćie – ucieszyła się cała trójka – Możemy sobie zrobić z tobą zdjęcie?
- Ze mą?
- Znasz Luke’a i jesteś Polką, musimy mieć pamiątkę – wyjaśniła Ada
 Zaśmiałam się i spełniłam ich prośbę, one jeszcze raz nam podziękowały i poszły.
- Po jakiemu przed chwilą mówiłaś?
- Po polsku
- Ja pierdziele, ten język wydaje się strasznie trudny – wytrzeszczył oczy
Zachichotałam – Jeśli uczysz się go od dziecka to wcale taki nie jest
- Teraz już przynajmniej wiem skąd masz taki słodki akcent – uśmiechnął się
Zarumieniłam się i spuściłam głowę nie chcąc, żeby zauważył moje czerwone policzki.
- Och znowu zaczynamy? – usłyszałam rozbawienie w jego głosie – Kiedy rozmawiamy z reguły patrzymy na siebie – powiedział głosem nauczyciela i uniósł moją głowę na podbródek
Spojrzałam mu w oczy, ale tym razem udało mi się szybko oprzeć ich hipnotyzjącemu czarowi – Kiedy rozmawiamy używamy słów – powiedziałam tym samym głosem co on
- Zabawna jesteś – zaśmiał się
- Staram się jak mogę –oparłam się o oparcie kanapy, uśmiechając się do niego
- Wychodzi ci to idealnie – patrzył na mnie – Jak długo znasz Keaton’a?
- Nie zbyt długo, ale mimo małych problemów zaprzyjaźniliśmy się
- Jakich problemów?
Opowiedziałam mu – Chociaż jedna dobra rzecz wynikająca ze złamanej ręki – zaśmiałam się
- I on ci nie wierzył?
- Rozumiem go..
- Przyjaciele powinni się wspierać
- Wspiera mnie
- Ale nie wierzył ci dopóki sam nie usłyszał prawdy od tej Allison
- Dopóki nie podsłuchał..- sprostowałam
- Właśnie, ale przeprosił się to dobrze. Boli cię na ręka? – zapytał
- Na szczęście nie, chociaż czasem boli mnie ramię jak długo pozostaje w bezruchu
Przesunął się siadając na mojej kanapie – Pomasować?
- Emm...nie boli tak bardzo...
Luke jednak już położył ręce na moich ramionach i zaczął je masować. Zamknęłam oczy kiedy poczułam kolejne dreszcze wywołane jego dotykiem. To dziwne jakie reakcje może wywoływać moja nieśmiałość.
- Lepiej? – zapytał
- Tak..dziekuję..
- Nie ma za co – nadal trzymał dłonie na moich ramionach
- Luke..jeszcze coś sobie pomyślą
- Na przykład?
- Że mnie molestujesz w miejscu publicznym – zaśmiałam się
- Oi...- też się zaśmiał i wrócił na swoje miejsce, zauważyłam że się zarumienił, przez co wyglądał jeszcze bardziej słodko
Nagle zaczął dzwonić mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz, na którym wyświetliła się moja mama – Przepraszam na chwilę – wstałam i odeszłam od stolika, aby odebrać
- Gdzie jesteś Meg?
- W barze mlecznym koło szkoły, zaraz wracam
- Dobrze skarbie, obiad już zrobiłam masz na blacie w kuchni, ja idę do twojej babci
- Ok mamo, pozdrów ją ode mnie – rozłączyłam się i wróciłam do stolika, przy którym obecnie stała jakaś dziewczyna i zarywała do Luke’a
Chłopak mnie zauważył i uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam uśmiech i podeszłam.
Dziewczyna odwróciła się i otworzyła szeroko oczy – Co tu robisz rudzielcu?!
- Och to już nie mogę się przyjść napić shake’a?
- Idź do swojego stolika, przy toalecie pasuje dla ciebie idealnie
- Jestem przy swoim stoliku, ale lepiej pójdę, bo zarażę się od ciebie czymś – wzięłam swój napój i wyszłam szybko. Przeszłam już spory kawałek kiedy usłyszałam, że ktoś woła moje imię, odwróciłam się i zobaczyłam Luke’a biegnącego za mną.
- Kto to był? – zapytał kiedy mnie dogonił
- Nie zapytałeś jej o imię?
- Przyszła do mnie, nawet się nie przedstawiła
- Powiem tyle, to ona jest powodem moich problemów..
Hemmings przytulił mnie ostrożnie, uważając na moją rękę w gipsie.
- Przepraszam – powiedział
- Za co?
- Za to że z nią gadałem
- Przecież nikt ci nie zabrania Luke, to ja mam z nią problemy nie ty
- Ale przyjaciele powinni się wspierać
Spojrzałam na niego – Przyjaciele?
- Dobrze mi się z tobą spędza czas i mamy podobne zainteresowania – patrzył na mnie
- Zaszczyt przyjaźnić się z tobą – uśmiechnęłam się do niego
- Wiiii!! – podskoczył i dał mi buziaka w policzek – Odprowadzić cię do domu?
- Jeśli musisz – udałam obojętność w głosie
- Oi wiem, że chcesz – wziął mój plecak i poszliśmy do mojego domu
- Chcesz wejść? – zapytałam, kiedy dotarliśmy na miejsce
- Nie chcę przeszkadzać
- Tata w pracy, a mama u babci
- To w takim razie wejdę
- Rozgość się – weszliśmy do salonu
- O konsola! – ucieszył się
- Pograj sobie – zaczęłam się śmiać z jego miny
- Oi cicho dawno nie grałem – zarumienił się lekko i poszedł grać
Dołączyłam do niego, nigdy nie grało mi się tak dobrze, może dla tego, że Luke co chwila spadał z sofy jakby chciał sobie tym pomóc.
- Śmiejesz się ze mnie?! – spojrzał na mnie z uśmiechem
- Ja? Skądże..- tłumiłam śmiech
- Osz ty! – zaczął mnie łaskotać
- Błagam stooop! – turlałam się ze śmiechu
- Śmiałaś się ze mnie lisku – śmiał się
- Już nie będę! Tylko dość – śmiałam się
- No ok – przestał i pocałował mnie w nos
- Zostaw mój kartolfany nos
Zaśmiał się – Nie jest kartoflany głupku
- Głupku! Oi pożałuszej Hemmings – zaczęłam go łaskotać, ale niestety długo to nie potrwało, bo Luke położył się na mnie – To nie fair ty jesteś wielki..i ciężki i..
- I wygrałem – wyszczerzył się
- Zostawić was na chwilę to już rozrabiacie – usłyszeliśmy, a Luke ze mnie spadł
- Jak tu wleźliście ? – spojrzałam na Keast’a i resztę chłopaków, którą przyprowadził
- Mówiłaś gdzie zostawiasz klucze – Keats powstrzymywał śmiech
- I przyszliśmy w odpowiednim momencie – odezwał się Ashton
- Śmiała się ze mnie no – Luke zrobił smutną minkę
- Nie dziwie się – powiedzieli chórkiem
Rzucił w nich poduszkami – Po co przyleźliście?
- Dzwonimy do ciebie od godziny – Michael
- Serio? – zdziwił się – O rzeczywiście
- Ja pierdole...z kim my żyjemy – Calum
- Z blond prima baleriną! – odpowiedziałam
- Znowu mam cię przygnieść – Luke spojrzał na mnie przymrużając oczy
- Luke to, że urodziliśmy się tego samego dnia, mamy to samo drugie imię i wyglądamy w miarę podobnie nie znaczy, że nie rozwalę ci łba jak jej coś zrobisz – Keats
- Wiii!! Mam obrońcę !
- Phi – Hemmings usiadł obok mnie
- Nie siadaj tylko ruszaj dupę do studia dzieciaku – Drew
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi – To wy na siebie wrzucajcie, aja zobaczę kto to – poszłam i otworzyć drzwi
- Hej młoda – przywitała mnie moja siostra Anette i jej mąż
- O hej, a co tu robicie?
- Przyszliśmy zobaczyć co u was
- A tata ma nowy samochód? Zajebisty jest – odezwał się Gabe – Tylko który jest jego?
Wyjrzałam zza drzwi i zobaczyłam dwa wypasione samochody stojące na naszym podjeździe.
- Tata jest w pracy
- To czyje są te samochody? – oboje się zdziwili
- Nasze – podskoczyłam słysząc głosy chłopaków za sobą
- Małolatów? – Gabe
- Niektórzy są niewiele młodsi od was, a teraz wszyscy robią wypad
Pożegnali się i machając mi, Keats i Luke dali mi po buziaku w policzek i wszyscy odjechali.
- Co tu robiła taka zgraja chłopaków? – Anette
- Odwiedzali mnie, a teraz pojechali do studia
- Jakiego studia?
- Nagraniowego, mają zespoły muzyczne

Zszokowani weszli do domu i zaczęli wypytywać o chłopaków, chwilę później wróciła mama, więc ja poszłam pogadać na Skype z Claudie i Tiff. Streściłam im dzisiejszy dzień po szkole, a Claudie marudziła, że nie powinnam go spędzać z blondyneczką tylko z Keaton’em, a Tiff stwierdziła, że nie może się zdecydować, który zachowuje się w stosunku do mnie bardziej słodko, przez co zaczęły ze sobą dyskusję na ten temat. Ja już byłam tak zmęczona, że pożegnałam się z nimi i rozłączyłam. Przed snem jeszcze pogadałam z Brett’em przez telefon i poszłam spać. To był długi, ale przyjemny dzień, nawet Allison go nie zepsuła, zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
                                                                                    
Przepraszam, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale brak weny doskwiera mi bardzo, plus się rozchorowałam, więc to też nie pomagało, na szczęście poczułam się dzisiaj lepiej więc napisałam rozdział :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Luke Hemmings (17.)

Ashton Irwin (19.)

Calum Hood (18.)

Michael Clifford(18.)

Wesley Stromberg (20.)

Drew Chadwick(21.)

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 5

   - To twoi przyjaciele? – zapytał Brett
- Wesley’a, tego wyższego osobiście poznałam dopiero dzisiaj
- A Keaton’a?
- Ze szkoły..zaraz..skąd go znasz?
- Są znanym zespołem
- No tak..
- Jesteś zła na niego?
- Zaczynasz mnie przerażać Brett..
Zaśmiał się – Po prostu widziałem wasze miny jak szedłem po ciebie. Co się stało?
- Jest przyjacielem tej, która złamała mi rękę. Mówił, że trudno mu w to uwierzyć, ale też dodał, że Allison była by do tego zdolna, a teraz nagle, że ma wątpliwości co do tego czy mówię prawdę..
- Wiesz ją zna dłużej niż ciebie
- I wie jaka ona jest..Mówił, że obiecała się zmienić..
- Jesteśmy ludźmi, jeśli ktoś nam coś obieca to ślepo wierzymy w te słowa i nie umiemy dopuścić do siebie faktu, że może być inaczej
- Ale Bret, nawet Wesley widzi jaka ona jest..
- Widocznie przy Keaton’ie zachowuje się miło
- Po prostu jest dwulicową suką
- Mocne słowa – spojrzał na mnie
- Mówię to co czuję..Gdzie ty mnie wieziesz?- poprawiłam się na siedzeniu
- Potrzebna ci chwila spokoju, a ja znam miejsce gdzie nikt ci nie przeszkodzi
Jego słowa trochę mnie wystraszyły, wydawał się miły, ale nie wiadomo co myślał. Brett zaparkował na parkingu obok plaży, o tej porze było na niej wiele ludzi, więc nie zdziwiłam się kiedy tłum podbiegł do chłopaka po autografy.
- Przepraszam – odezwał się kiedy go uwolnili – Rozwój mojej kariery zawdzięczam głównie fanom i tylko tak mogę za to podziękować
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się do niego, cały strach mnie opuścił, byłam pewna, że on nie zrobi mi krzywdy
Odwzajemnił uśmiech – Chodź, musisz zobaczyć to miejsce – wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę lasku. Przedzieraliśmy się między drzewami, zauważyłam, że Brett porusza się bezszeletnie co mnie bardzo zdziwiło, ale wytłumaczyłam sobie, że musiał nauczyć się tego do roli.
- Zamknij oczy – poprosił
- Ale.. – wystraszyłam się
- Obiecuję, że nic ci nie zrobię – odpowiedział jakby wyczuł mój strach
- Ook.. – zrobiłam o co prosił i poczułam jak wierze mnie na ręce – Czemu nie niesiesz?
- Teren tu jest dość trudny, a ja znam go dobrze więc łatwiej będzie jak cię zaniosę
- Oh..ok..
Po chwili drogi poczułam, że stawia mnie z powrotem na ziemię i otworzyłam oczy. Staliśmy na plaży w klifie, a przede mną rozciągał się widok na ocean.
- Podoba ci się? – zapytał
- Bajka..
 Zaśmiał się – Uznam to za tak
- Jak znalazłeś to miejsce?
- Mój przyjaciel kręcił  zdjęcia do filmu na plaży obok, ja znalazłem dziurę między krzakami i drzewami, a że jestem odkrywcą musiałem zobaczyć co tam jest
- Dlaczego ja muszę mieć tak nudne życie?
- Jeśli twoje życie jest nudne..to ja jestem słoniem
- Miło cię poznać słoniu
Udał, że trąbi słoniową trąbą i oboje wybuchliśmy śmiechem – To było „Ciebie również”
- I ty masz 22 lata? – spojrzałam na niego
- Tak wyszło – wyszczerzył się
Pokręciłam głową śmiejąc się z jego głupoty, wspięłam się na najbliższą skałkę i usiadłam na niej.
- Nie spadnij – też się wspiął, usiadł obok i objął mnie ramieniem – Podoba ci się w LA?
- Bardzo, chociaż może trochę zbyt tłoczno
- Przyzwyczaisz się – pocałował mnie w czubek głowy
Uśmiechnęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy tu jeszcze długo, ale musiałam niestety już wracać. Brett odwiózł mnie do domu i obiecał, że rzyjedzie kiedy tylko do niego zadzwonię. Przed snem popisałam jeszcze chwilę z Claudie i Tiffany, były złe, że tak olałam Keaton’a, ale zrozumiały, że się zawiodłam. Kiedy zasnęłam, śniła mi się dzisiejsza plaża.
  Następnego dnia do szkoły znowu odwiózł mnie ojciec, przed budynkiem ‘dorwał mnie” Keaton
- Przepraszam.. – zaczął
- Hmm?
- Za wczoraj..
- Skąd mam wiedzieć czy zaraz znowu zdania nie zmienisz?
- Byłem po szkole pogadać z Alli..podsłuchałem jej rozmowę z Molly..
- Oh więc musiałeś to sam usłyszeć? Stwierdziłeś, że chcesz sie przyjaźnić ze mną, ale przyjaciele sobie ufają Keaton..
- Przepraszam.. – patrzył na mnie smutnym wzrokiem
- Poczekaj na mnie tu po szkole..dam ci odpowiedź..- poszłam na lekcję kreatywnego pisania, jedyne zajęcia jakich nie miałam z Keaton’em. Dopiero kiedy dotarłam pod klasę zauważyłam, że przyjechałam dużo przed czasem, wiec usiadłam na parapecie. Zauważyłam, że niedaleko stoi jakiś chłopak z kumplami i co chwila na mnie patrzy. Już kilka razy go widziałam i za każdym razem patrzył w moją stronę, albo wygłupiał.
-Meg? Co tam wczeście? – podeszła Tiff
- Ojciec się śpieszył do pracy i nawet nie zauważyłam, że przywiózł mnie prawie 30 minut za wcześnie
- Tak długo tu siedzisz?
- Staram się nie wybuchnąć
- Czemu?
- Jeden z tamtych chłopaków ciągle się tu gapi
Spojrzała w ich kierunku – Mówisz o Paulu?
- O kim? Znasz go?
- Jasne, chodzi z Claudie do klasy i jest szkolnym sportowcem
- To dla tego tak się wydurnia..pusty sportowiec
- Chodzi z nami na kreatywne pisanie
- Żartujesz?
- Nope
- No to będę miała z kogo się pośmiać
- A czasem nie porobić maślane oczka?
- A walnąć ci? Przecież to dziecinny pustak
- Mhm, będę cię obserwować – zaśmiała się i weszła do klasy za panem Anderson’em
Zajęłam miejsce obok niej, niestety Paul zajął ławkę obok.
- Witajcie dzieciaki, zaczynamy lekcję kreatywnego pisania i na początek chciałbym, abyście opowiedzieli mi dlaczego zdecydowaliście się na te zajęcia. Może..Margaret ty zaczniesz – uśmiechnął się do mnie
- Oh..dobrze. Zdecydowałam się na te zajęcia, ponieważ wiele ludzi mówiło mi, że piszę świetne opowiadania, a ja nie jestem pewna swoich umiejętności, więc postanowiłam je sprawdzić i poprawić jak to możliwe – uśmiechnęłam się lekko
- Ciekawy powód, ale i bardzo dobry. Przynieś mi jakieś opowiadanie, a ja je ocenię i zobaczymy nad czym musimy popracować. Paul teraz ty – zwrócił się do chłopaka
- Em..no ja od zawsze interesowałem się pisarstwem..
- Tak? – pan Anderson sięgnął po kartkę – A ja tu mam notką od pani dyrektor, że kazała ci chodzić na tę zajęcia z powodu twojego niewysublimowanego słownictwa – spojrzał na niego z założonymi rękoma
- No to też..
- Panie Castell, widzę że będziemy mieli duuużo roboty nad pańskim ubogim słownictwem i kłamstwami
Ledwo stłumiłam śmiech, nie sądziłam, że on jest aż takim kretynem.
- Ogarnij się Meg – Tiff szturchnęła mnie w bok
- Oj ledwo się powstrzymuję Tiff, oj ledwo...
Reszta lekcji minęła na opowiadaniu innych czemu się tu znaleźli, wiele było śmiesznych, ale żadnemu nie udało się przebić powodu Paul’a.
Na przerwie z Tiff złapałyśmy Claudie, która teraz miała muzykę
- Wiecie co jest z Keaton’em? – zapytała
- A co? – Tiff
- Mylił ciągle nuty, nie trafiał w klawisze, a jak grał na gitarze to zerwał strunę i rozciął sobie dłoń
Spojrzałam na nią – Nic mu nie jest/
- Nauczyciel zabrał go do pielęgniarki, ale ciebie podobno to nie interesuje – uniosła brew
- Interesuje, nawet jeśli mnie zdenerwował to dalej się o niego martwię – pobiegłam do pielęgniarki.
Akurat w tym momencie z gabinetu wyszedł Keaton, a ja przytuliłam się do niego.
Chłopak zaskoczony wpadł na ścianę i mnie przytulił – Wszystko ok?
- Martwiłam się o Ciebie..bardzo boli?
- Troche...Martwiłaś się..??
- Tak..
Poczułam jak się uśmiecha i pocałował mnie w czubek głowy – Opatrzyli mi rękę, będzie dobrze
- Czemu byłeś taki rozkojarzony?
- Claudie ci powiedziała..?
- Tak
- Bałem się, że mi nie wybaczysz..
- Nie umiałabym..stracić takiego przyjaciela jak ty? – spojrzałam na niego
Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło – I tak bym się od Ciebie nie odczepił
- To dobrze – odwzajemniłam uśmiech i wtuliłam się w niego
- Chłopak wczoraj po Ciebie przyjechał?
- Przyjaciel..tak sądzę..
- Tak sądzę?
- Znamy się dwa, no dzisiaj trzy dni
- Jak się poznaliście?
- Odwózł mnie tu ze szpitala kiedy..
- Kiedy ja Cię zostawiłem..przepraszam..
- Przestań przepraszać..już ci wybaczyłam wszystko
- Yay – ucieszył się bardzo i zakręcił mną
Zaśmiałam się – Postaw mnie debilu, trzeba iść na lekcje
- Ale idziemy razem na lekcję! – podskoczył zadowolony
- Dobra debilu, bo zaraz ktoś zrobi ci zdjęcie i jutro w prasie pojawi się artykuł „Keaton Stromberg oszalał i cieszy się, że idzie na lekcję” – zaśmiałam się

- Hahaha bardzo zabawne – objął mnie ramieniem i poszliśmy do angielski.
                                                                   
Przepraszam, że w weekend nie dodałam rozdziału ale nie miałam weny. Jednak dzisiaj się wzięłam za siebie i oto jest rozdział 5 :) Życzę miłego czytania :)
Paul Castell(16.)
Urodził się w Polsce, kiedy miał 5 lat przeprowadził się z rodziną do UK, obecnie od 5 lat mieszka w LA z rodzicami i starszą siostrą.
Od około 3 lat trenuje biegi i reprezentuje szkołę na zawodach. Jest szkolną gwiazdą, (prawie)wszyscy go znają i lubią przez co jest bardzo pewny siebie i wyniosły, czy aby na pewno taki jest w życiu prywatnym?

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 4

Podeszła do mnie Allison - Nic nie udowodnisz, poza tym to nie moja wina. A jeśli będę miała kłopoty to pociągnę cię za sobą - wysyczała, szturchnęła mnie ramieniem i poszła.
- Ty... - Claudie
- Nie warto... - powstrzymałam ją
W tym momencie drzwi gabinetu zamknęły się za Keaton'em, który patrzył na mnie smutnym wzrokiem, wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał i odszedł z dłońmi w kieszeniach. Znowu miałam ochotę się rozpłakać, ale przypomniałam sobie wczorajsze słowa Brett'a i wzięłam się w garść. Odprowadziłam moją przyjaciółkę pod jej klasę i poszłam na swoją lekcję.
- A Margaret tak? - zapytał nauczyciel
- Tak panie profesorze
- Świętnie, miło cię poznać - uśmiechnął się - Ja nazywam się Martin Anderson, jestem twoim wychowawcą jak i również nauczycielem kreatywnego pisania, mam nadzieję, że spodoba ci się w naszej szkole, po mimo..małych wypadków
- Teraz może być tylko lepiej
- Otóż to! Tak trzeba myśleć, a teraz zajmij miejsce koło Keaton'a - kiedy usłyszałam jego ostatnie słowa zesztywniałam i spojrzałam na resztę klasy, wszyscy patrzyli na mnie..wszyscy oprócz Stromberg'a siedzącego w ostatniej ławce - No dalej, musimy zacząć lekcję - pogonił mnie pan Anderson
Powolnym krokiem ruszyłam na wyznaczone miejsce, kiedy usiadłam na krześle, Keaton jakby obudzony usiadł wyprostowany i spojrzał na mnie
- Jak dalej zamierzasz się na mnie drzeć to ja chętnie usiądę na podłodze..- powiedziałam cicho
- Przepraszam..nie wiem co we mnie wstąpiło..
- Złość..przychodzi takie coś jak ja i mówi, że dziewczyna którą znasz całe życie, złamała jej rękę..
- Właśnie..znam ją całe, życie i zawsze była nerwowa..ale obiecała, że się poprawi..
- Dlatego byłeś taki zły..?? Bo nie chciałeś do siebie dopuścić, że kłamała??
- Tak..jak zgadłaś?
- Mam podejście do ludzi
- Myślałaś o byciu psychologiem?
 - Nie, to nie dla mnie, jestem zbyt uczuciowa i nie dałabym rady zawodowo
- A prywatnie?
- Ciągle pomagam mamie
- A przyjaciołom?
- W dawnym mieście miałam ich mnóstwo...szkoda, że nie prawdziwych
- Oh..powiem ci jedno, we mnie już znalazłaś przyjaciela - uśmiechnął się
- A Allison?
- Jeśli tak bardzo chce się ze mną przyjaźnić, to będzie musiała się pogodzić, że cię polubiłem
Zarumieniłam się lekko i uśmiechnęłam do niego.
Na przerwie okazało się, że wszystkie lekcje mamy razem, z czego bardzo się cieszyłam, bo będzie obok ktoś kogo znam. Niestety Claudie i Tiff odnalazłam dopiero na przerwie obiadowej, bardzo zdziwiły się widokiem Keaton'a, a kiedy wytłumaczył, że chce się z nami zaprzyjaźnić spojrzały na mnie, a potem na siebie nawzajem i uśmiechnęły szeroko.
- Co? - uniosłam brew
- Nic nic - uśmiechnęły się bardziej i usiadły przy stole
- Aż tyle miejsca zajmujecie? – Keaton zaśmiał się siadając naprzeciw nich
- Dzisiaj zachowują się wyjątkowo dziwnie - usiadłam obok niego, bo one zajęły całą drugą stronę stołu.
- No zobaczymy jak ty będziesz się dziwnie zachowywać próbując jeść lewą ręką – Cleo rzuciła we mnie winogronem, które złapałam w usta i zjadłam – TY! Może ja cię będę tak karmiła! – ucieszyła się
- Wypchaj się debilu, poradzę sobie - rzuciłam w nią swoim winogronkiem
Krojenie przychodziło mi z wielkim trudem, dziewczyny podśmiewały się pod nosem, gdy nagle sztućce zostały mi zabrane
- Ei!
- Nie mogę patrzeć jak się męczysz – Keaton pokręcił głową śmiejąc się i pokroił mi jedzenie
- Dałabym sobie radę – oburzyłam się
- Do końca wszystkich lekcji może tak – nakarmił mnie
- Spadaj! Jeść umiem! – zabrałam mu widelec i wytknęłam język
 - Ok ok – uniósł ręce w geście obronnym
Usłyszałam cichy śmiech dziewczyn, a kiedy na nie spojrzałam Cleo zrobiła palcami gest serduszka wokół nas. Przekręciłam oczami i wróciłam do jedzenia, cieszyłam się, że Keaton nie widział jej gestu, bo chyba bym się zapadła pod ziemię.
Po zjedzonym posiłku pożegnaliśmy się z dziewczynami i poszliśmy do mojej szafki.
- Co teraz mamy? – zapytałam
- Hm..matematykę – odpowiedział
- Grrr...czyli przedmiot szatana – wzięłam książkę
- Pomogę ci biedaku – zaśmiał się i wziął ode mnie książkę
- Ei mówiłam, że mogę sama
- Z przedmiotem szatana ci pomogę, a książkę wezmę z czystej uprzejmości – uśmiechnął się
- Dziękuję – odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy na lekcję
Wszyscy na nas dziwnie patrzyli i szeptali między sobą.
- O co im chodzi? – zdziwiłam się
- Pewnie o to, że idziesz ze mną. Zawsze widzieli mnie z Ali i Moly
- Czy oni nie mają własnego życia? Przecież możesz iść z kim chcesz
Chłopak się uśmiechnął – Lubię cię coraz bardziej Meg
- Dzięki..chyba..- zarumieniłam się i usiadłam w ostatniej ławce razem z nim
7 MINUT PÓŹNIEJ
- Nic z tego nie rozumiem..ja ci mówię to jakiś tajny kod który jest potrzebny szatanowi do zawładnięcia światem, ale wysługuje się nami, żebyśmy go złamali
Keats się zaśmiał – Tego jeszcze nie było. Chodź wytłumaczę ci to, niestety ten kod szatana jest potrzebny na egzaminach
Do końca lekcji tłumaczył mi wszystko i nawet nie zauważyłam kiedy zadzwonił dzwonek
- Powinieneś zostać nauczycielem
- Może jak E3 się znudzi ludziom
- Czyli nigdy – uśmiechnęłam się do niego
- Aww dzięki – odwzajemnił uśmiech
- To ja dziękuję za pomoc – dałam mu buziaka w policzek
- Nnie ma za co – zarumienił się
Uśmiechnęłam się lekko i wyszliśmy ze szkoły, ponieważ to była nasza ostatnia lekcja. Przed szkołą stały dwa samochody, dość drogie samochody.
- O mój brat przyjechał – Keats
Z jednego z pojazdów wysiadł Wesley i podszedł do nas
- Hejka młody – przytulił go – A to kto?
- To Meg
- Aaa to o niej...AU! Odbiło ci? – Wes złapał się za nogę
Młodszy Stromberg się wyszczerzył – Ale co?
- Gdzie zgubiłeś królową zła? – Wesley
- Masz na myśli Allison?
- Tak tak
- Od rana jej nie ma
- Wróciła do piekła! – powiedziałam jednocześnie z Wes’em
- Ha High Hive! – Wes – Już cię lubię Meg – uśmiechnął się
- Wiesz, jak inaczej mogę mówić o tej która złamała mi rękę
- To ona? Spodziewałbym się tego, pewnie mój braciszek nie wierzy?
-Po prostu mam wątpliwości– Keaton
- Ouch..nagrabiłeś sobie dzieciaku
- Pójdę już, bo mi autobus ucieknie – zaczęłam się cofać, ale wpadłam na kogoś – Przepraszam..
- Nie masz za co Margaret – spojrzałam w górę i zobaczyłam Brett’a
- Brett? – zdziwiłam się
- Muszę odrobić moją wczorajszą rolę i przyjechałem, żeby odwieźć cię do domu
- Szłam właśnie na.. – w tym momencie odjechał mój autobus -..autobus..
- Więc ustalone jedziesz ze mną – uśmiechnął się szeroko i spojrzał na Strombergów – Zajmę się nią, nie martwcie się – wziął moje rzeczy, a do mnie podszedł Wesley
 - Serio z nim jedziesz?
- Autobus mi uciekł
- My cię podwieziemy
Spojrzałam na Keaton’a – Podziękuję..
- Weź...omotała go, a on jest strasznie lojalny i nie umie tak uwierzyć, że osoba którą zna tyle..

- Rozmawiałam z nim o tym, mówił to samo, ale jakoś spędził ze mną cały dzień, a teraz nagle mi znowu nie wierzy..miło było cię poznać Wesley, a teraz przepraszam jadę z Brett’em – wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy.
                                                                          
Trochę mi zajęło pisanie tego rozdziału, z powodu braku weny, ale wzięłam się w garść i postanowiłam, że muszę go dzisiaj dokończyć :) A więc voilà ! Życzę miłego czytania :D