piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 5

   - To twoi przyjaciele? – zapytał Brett
- Wesley’a, tego wyższego osobiście poznałam dopiero dzisiaj
- A Keaton’a?
- Ze szkoły..zaraz..skąd go znasz?
- Są znanym zespołem
- No tak..
- Jesteś zła na niego?
- Zaczynasz mnie przerażać Brett..
Zaśmiał się – Po prostu widziałem wasze miny jak szedłem po ciebie. Co się stało?
- Jest przyjacielem tej, która złamała mi rękę. Mówił, że trudno mu w to uwierzyć, ale też dodał, że Allison była by do tego zdolna, a teraz nagle, że ma wątpliwości co do tego czy mówię prawdę..
- Wiesz ją zna dłużej niż ciebie
- I wie jaka ona jest..Mówił, że obiecała się zmienić..
- Jesteśmy ludźmi, jeśli ktoś nam coś obieca to ślepo wierzymy w te słowa i nie umiemy dopuścić do siebie faktu, że może być inaczej
- Ale Bret, nawet Wesley widzi jaka ona jest..
- Widocznie przy Keaton’ie zachowuje się miło
- Po prostu jest dwulicową suką
- Mocne słowa – spojrzał na mnie
- Mówię to co czuję..Gdzie ty mnie wieziesz?- poprawiłam się na siedzeniu
- Potrzebna ci chwila spokoju, a ja znam miejsce gdzie nikt ci nie przeszkodzi
Jego słowa trochę mnie wystraszyły, wydawał się miły, ale nie wiadomo co myślał. Brett zaparkował na parkingu obok plaży, o tej porze było na niej wiele ludzi, więc nie zdziwiłam się kiedy tłum podbiegł do chłopaka po autografy.
- Przepraszam – odezwał się kiedy go uwolnili – Rozwój mojej kariery zawdzięczam głównie fanom i tylko tak mogę za to podziękować
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się do niego, cały strach mnie opuścił, byłam pewna, że on nie zrobi mi krzywdy
Odwzajemnił uśmiech – Chodź, musisz zobaczyć to miejsce – wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę lasku. Przedzieraliśmy się między drzewami, zauważyłam, że Brett porusza się bezszeletnie co mnie bardzo zdziwiło, ale wytłumaczyłam sobie, że musiał nauczyć się tego do roli.
- Zamknij oczy – poprosił
- Ale.. – wystraszyłam się
- Obiecuję, że nic ci nie zrobię – odpowiedział jakby wyczuł mój strach
- Ook.. – zrobiłam o co prosił i poczułam jak wierze mnie na ręce – Czemu nie niesiesz?
- Teren tu jest dość trudny, a ja znam go dobrze więc łatwiej będzie jak cię zaniosę
- Oh..ok..
Po chwili drogi poczułam, że stawia mnie z powrotem na ziemię i otworzyłam oczy. Staliśmy na plaży w klifie, a przede mną rozciągał się widok na ocean.
- Podoba ci się? – zapytał
- Bajka..
 Zaśmiał się – Uznam to za tak
- Jak znalazłeś to miejsce?
- Mój przyjaciel kręcił  zdjęcia do filmu na plaży obok, ja znalazłem dziurę między krzakami i drzewami, a że jestem odkrywcą musiałem zobaczyć co tam jest
- Dlaczego ja muszę mieć tak nudne życie?
- Jeśli twoje życie jest nudne..to ja jestem słoniem
- Miło cię poznać słoniu
Udał, że trąbi słoniową trąbą i oboje wybuchliśmy śmiechem – To było „Ciebie również”
- I ty masz 22 lata? – spojrzałam na niego
- Tak wyszło – wyszczerzył się
Pokręciłam głową śmiejąc się z jego głupoty, wspięłam się na najbliższą skałkę i usiadłam na niej.
- Nie spadnij – też się wspiął, usiadł obok i objął mnie ramieniem – Podoba ci się w LA?
- Bardzo, chociaż może trochę zbyt tłoczno
- Przyzwyczaisz się – pocałował mnie w czubek głowy
Uśmiechnęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy tu jeszcze długo, ale musiałam niestety już wracać. Brett odwiózł mnie do domu i obiecał, że rzyjedzie kiedy tylko do niego zadzwonię. Przed snem popisałam jeszcze chwilę z Claudie i Tiffany, były złe, że tak olałam Keaton’a, ale zrozumiały, że się zawiodłam. Kiedy zasnęłam, śniła mi się dzisiejsza plaża.
  Następnego dnia do szkoły znowu odwiózł mnie ojciec, przed budynkiem ‘dorwał mnie” Keaton
- Przepraszam.. – zaczął
- Hmm?
- Za wczoraj..
- Skąd mam wiedzieć czy zaraz znowu zdania nie zmienisz?
- Byłem po szkole pogadać z Alli..podsłuchałem jej rozmowę z Molly..
- Oh więc musiałeś to sam usłyszeć? Stwierdziłeś, że chcesz sie przyjaźnić ze mną, ale przyjaciele sobie ufają Keaton..
- Przepraszam.. – patrzył na mnie smutnym wzrokiem
- Poczekaj na mnie tu po szkole..dam ci odpowiedź..- poszłam na lekcję kreatywnego pisania, jedyne zajęcia jakich nie miałam z Keaton’em. Dopiero kiedy dotarłam pod klasę zauważyłam, że przyjechałam dużo przed czasem, wiec usiadłam na parapecie. Zauważyłam, że niedaleko stoi jakiś chłopak z kumplami i co chwila na mnie patrzy. Już kilka razy go widziałam i za każdym razem patrzył w moją stronę, albo wygłupiał.
-Meg? Co tam wczeście? – podeszła Tiff
- Ojciec się śpieszył do pracy i nawet nie zauważyłam, że przywiózł mnie prawie 30 minut za wcześnie
- Tak długo tu siedzisz?
- Staram się nie wybuchnąć
- Czemu?
- Jeden z tamtych chłopaków ciągle się tu gapi
Spojrzała w ich kierunku – Mówisz o Paulu?
- O kim? Znasz go?
- Jasne, chodzi z Claudie do klasy i jest szkolnym sportowcem
- To dla tego tak się wydurnia..pusty sportowiec
- Chodzi z nami na kreatywne pisanie
- Żartujesz?
- Nope
- No to będę miała z kogo się pośmiać
- A czasem nie porobić maślane oczka?
- A walnąć ci? Przecież to dziecinny pustak
- Mhm, będę cię obserwować – zaśmiała się i weszła do klasy za panem Anderson’em
Zajęłam miejsce obok niej, niestety Paul zajął ławkę obok.
- Witajcie dzieciaki, zaczynamy lekcję kreatywnego pisania i na początek chciałbym, abyście opowiedzieli mi dlaczego zdecydowaliście się na te zajęcia. Może..Margaret ty zaczniesz – uśmiechnął się do mnie
- Oh..dobrze. Zdecydowałam się na te zajęcia, ponieważ wiele ludzi mówiło mi, że piszę świetne opowiadania, a ja nie jestem pewna swoich umiejętności, więc postanowiłam je sprawdzić i poprawić jak to możliwe – uśmiechnęłam się lekko
- Ciekawy powód, ale i bardzo dobry. Przynieś mi jakieś opowiadanie, a ja je ocenię i zobaczymy nad czym musimy popracować. Paul teraz ty – zwrócił się do chłopaka
- Em..no ja od zawsze interesowałem się pisarstwem..
- Tak? – pan Anderson sięgnął po kartkę – A ja tu mam notką od pani dyrektor, że kazała ci chodzić na tę zajęcia z powodu twojego niewysublimowanego słownictwa – spojrzał na niego z założonymi rękoma
- No to też..
- Panie Castell, widzę że będziemy mieli duuużo roboty nad pańskim ubogim słownictwem i kłamstwami
Ledwo stłumiłam śmiech, nie sądziłam, że on jest aż takim kretynem.
- Ogarnij się Meg – Tiff szturchnęła mnie w bok
- Oj ledwo się powstrzymuję Tiff, oj ledwo...
Reszta lekcji minęła na opowiadaniu innych czemu się tu znaleźli, wiele było śmiesznych, ale żadnemu nie udało się przebić powodu Paul’a.
Na przerwie z Tiff złapałyśmy Claudie, która teraz miała muzykę
- Wiecie co jest z Keaton’em? – zapytała
- A co? – Tiff
- Mylił ciągle nuty, nie trafiał w klawisze, a jak grał na gitarze to zerwał strunę i rozciął sobie dłoń
Spojrzałam na nią – Nic mu nie jest/
- Nauczyciel zabrał go do pielęgniarki, ale ciebie podobno to nie interesuje – uniosła brew
- Interesuje, nawet jeśli mnie zdenerwował to dalej się o niego martwię – pobiegłam do pielęgniarki.
Akurat w tym momencie z gabinetu wyszedł Keaton, a ja przytuliłam się do niego.
Chłopak zaskoczony wpadł na ścianę i mnie przytulił – Wszystko ok?
- Martwiłam się o Ciebie..bardzo boli?
- Troche...Martwiłaś się..??
- Tak..
Poczułam jak się uśmiecha i pocałował mnie w czubek głowy – Opatrzyli mi rękę, będzie dobrze
- Czemu byłeś taki rozkojarzony?
- Claudie ci powiedziała..?
- Tak
- Bałem się, że mi nie wybaczysz..
- Nie umiałabym..stracić takiego przyjaciela jak ty? – spojrzałam na niego
Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło – I tak bym się od Ciebie nie odczepił
- To dobrze – odwzajemniłam uśmiech i wtuliłam się w niego
- Chłopak wczoraj po Ciebie przyjechał?
- Przyjaciel..tak sądzę..
- Tak sądzę?
- Znamy się dwa, no dzisiaj trzy dni
- Jak się poznaliście?
- Odwózł mnie tu ze szpitala kiedy..
- Kiedy ja Cię zostawiłem..przepraszam..
- Przestań przepraszać..już ci wybaczyłam wszystko
- Yay – ucieszył się bardzo i zakręcił mną
Zaśmiałam się – Postaw mnie debilu, trzeba iść na lekcje
- Ale idziemy razem na lekcję! – podskoczył zadowolony
- Dobra debilu, bo zaraz ktoś zrobi ci zdjęcie i jutro w prasie pojawi się artykuł „Keaton Stromberg oszalał i cieszy się, że idzie na lekcję” – zaśmiałam się

- Hahaha bardzo zabawne – objął mnie ramieniem i poszliśmy do angielski.
                                                                   
Przepraszam, że w weekend nie dodałam rozdziału ale nie miałam weny. Jednak dzisiaj się wzięłam za siebie i oto jest rozdział 5 :) Życzę miłego czytania :)
Paul Castell(16.)
Urodził się w Polsce, kiedy miał 5 lat przeprowadził się z rodziną do UK, obecnie od 5 lat mieszka w LA z rodzicami i starszą siostrą.
Od około 3 lat trenuje biegi i reprezentuje szkołę na zawodach. Jest szkolną gwiazdą, (prawie)wszyscy go znają i lubią przez co jest bardzo pewny siebie i wyniosły, czy aby na pewno taki jest w życiu prywatnym?

2 komentarze:

  1. Wszytko ok :d
    podoba mi sie :d
    tylko tu znalazłam literówke "Akurat w tym momencie z gabinetu wyszedł Keato"
    poza tym wszystko pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. znalazłam więcej literówek, ale nie czepiajmy się ;)
    czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń